
Nie mogłam się oprzeć:) Postanowiłam zaspokoić swoją ciekawość. Macie tak czasami? Niby nic istotnego, nic ważnego a jednak wierci, nie daje o sobie zapomnieć, kusi....Tak było ze mną:) W drodze do domu postanowiłam wstąpić i sprawdzić. W zasadzie nie spodziewałam się, że jeszcze jakikolwiek egzemplarz będzie dostępny o tak późno popołudniowej godzinie...
Gdzieś około 16.00 zaparkowałam pod sklepem Lidl i weszłam do środka. Niespiesznie zmierzałam w kierunku koszy z produktami z gazetki, wrzucając do swojego wózka zakupowego produkty pierwszej potrzeby. Spokojnie dotarłam do strefy z aktualną ofertą i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ten wszechobecny bałagan - kurtki pomieszane ze spodniami, bluzy z butami. Jeden wielki misz masz. Czasami zastanawiam się dlaczego ludzie rzucają oglądany produkt gdzie popadnie zamiast odłożyć na miejsce. O złożeniu czy włożeniu do opakowania nawet nie wspominam. Lenistwo czy wygodnictwo? Jakże przyjemniej byłoby.....
W każdym razie nie zauważyłam produktu, który mnie do Lidla przyciągnął:) W sumie zdziwiona nie byłam, bo o tej godzinie trudno, aby był. Pamiętałam doskonale jak szybko zniknęły kartony ostatnim razem.
Noga za nogą pchałam wózek w kierunku kas. Zatrzymałam się, bo nie wierzyłam własnym oczom. Godzina 16.00 w czwartek, osiem godzin po otwarciu sklepu a w koszach......niesamowita ilość kartonów z maszynami do szycia Silvercrest.

Stanęłam, spojrzałam, policzyłam - 9 sztuk. Wszystkie kartony pozaklejane oryginalnie, nikt ich nie otwierał, nie oglądał. Szczerze nie mogłam uwierzyć, bo ja w grudniu zeszłego roku ledwo maszynę kupiłam (
pisałam o tym tutaj - klik). Wczoraj stały i czekały na potencjalnych kupujących. Czyżby skończył się bum na maszyny z Lidla czy tylko w moim mieście maszyny czekają?

Kilka kroków dalej zobaczyłam zestawy krawieckie. Znacznie mniej ich było, w zasadzie już jakaś ich końcówka. Kupiłam sobie zestaw nici, bo czasami te małe szpuleczki z różnymi kolorami nitek ratują mnie w sytuacji, kiedy akurat potrzebuję jakiegoś koloru, którego nie mam w szafie.

Ciekawość zaspokoiłam, przy okazji zrobiłam zakupy i szczęśliwa wróciłam do domu. A w domu....metamorfoza pokoju córki. Taka planowana-nieplanowana. Miała być drobna zmiana, odmalowanie ścian a zrobił się wielki remont. Trzecie popołudnie i wieczór spędzony z Moonszem, z pędzlem, wałkiem, farbami, tapetą, itp. Jutro ciąg dalszy a już za dni kilka będzie wielkie szycie. Nowe zasłonki, nowe dodatki, pościel, podusie, narzuta, pokrowce, itp. Część tkanin już mam, niektóre rzeczy jeszcze nie dotarły, ale już jestem podekscytowana. I wiecie co? Cieszę się, że rok temu mój Moonsz wpadł na pomysł i podsunął mi maszynę. Gdyby nie On, to dzisiaj siedziałabym i się zastanawiała, gdzie odpowiednie dodatki kupię lub kto mi je uszyje. Fajnie nie musieć się zastanawiać:) Fajnie planować a jeszcze fajniej będzie szyć. Niedługo:)
Z niecierpliwością czekam na efekty Waszej pracy,bo to,że będzie super to już wiem : ). Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńBedzie Suuper pokoik :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na efekt końcowy :) Ciekawa jestem co wymyśliłaś...
OdpowiedzUsuńW Rzeszowie było jeszcze 6 sztuk! Dlatego chwilowo zwątpiłam czy brać, ale wzięęęłam ;-)
OdpowiedzUsuńOj, a dlaczego zwątpiłaś? I skoro wzięłaś to jakie pierwsze wrażenia? jak się szyje?
UsuńOby prace się niedługo skończyły ;) Bo ja też czekam ;)
OdpowiedzUsuńKochane, musicie się uzbroić w cierpliwość, bo do końca prac droga dłuuuga.....Myślałam, że sobie stanę, machnę pędzlem raz i dwa i meble pomalowane. A tu nie.....to mozolna i niezwykle precyzyjna robota, jeżeli ma się tak jak ja wrodzoną potrzebę, aby było idealnie, hihihi:) Jak wreszcie pomaluję to muszę jeszcze uszyć to i owo....
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, że tak długo się trzymały. Ja swojego silvercresta kupowałam 2 lata temu i było czatowanie pod sklepem jakby sztabki złota mieli rozdawać. Pierwsze kilka(naście) sztuk zeszło w przeciągu piętnastu minut od otwarcia ;)
OdpowiedzUsuńJoule ja też mam takie doświadczenia jak Ty:) A teraz na maszyny nikt się nie rzucał....u mnie do dzisiaj stoją. Hm...czyżby bum minął?
Usuń...dlatego póki co omijam Lidla. A nuż jeszcze jakąś maszynę zobaczę...
OdpowiedzUsuńOj tam:) Zobaczyć zawsze można:)
UsuńI ja z niecierpliwością będę czekać na prezentację pokoiku po metamorfozie.
OdpowiedzUsuńA malowanie mebli to jednak nie takie hop siup.Wiem coś o tym bo przemalowałam swoje meble kuchenne. Zajęło mi to znacznie więcej czasu niż myślałam. Ale było warto i na pewno zrobiłabym to po raz drugi.
No tak, malowanie mebli to nie taka łatwa sprawa:) Ja jeszcze troszkę mam do malowania, ale już jestem baaaaaaaaaardzo zadowolona:)
UsuńAle ta szara ściana piękna!!!
OdpowiedzUsuńNa żywo jest przepiękna:)
UsuńCha, cha..... maszyny! Ja marzyłam o Silvercreście wiosną, ale jak zrobiłam rozeznanie rynkowe i wiedziałam że nie dam rady upolować na Allegro - kupiłam "kompromis" - Husqvarnę.... a tu niespodzianka, w gazetce maszynę swoją wymarzoną widzę ! I kupiłam drugą. Wprawdzie z samego rana znajomy bez tłoku stanął z nia przy kasie, a jakiś "obcy" mówi do niego "panie, zostaw to g....o, kup żonie Singera czy coś porządnego, firmowego" Ale się śmiałam !!! Mam dwie maszyny, kocham obie, ale jednak Silvercresta bardziej.
OdpowiedzUsuń